Gdańsk, 30.06.2020

Kochani Gdańszczanie, Szanowna Pani Prezydent, Droga Alicjo!

Nie wiem do kogo ten list trafi, chciałbym żeby trafił do Miasta, Naszych wspaniałych kibiców ale również do mojej przyjaciółki, świętej pamięci Alicji. To co napisał Maciej Kołek, to co napisał nasz kapitan, Jan Steber przekonało mnie do tego żeby powiedzieć to co teraz piszę.

Zawsze na wyjeździe.

Zawsze mówiłem, że my przez 6 lat nawet w Gdańsku graliśmy “na wyjeździe”. Przez te 6 lat na wyjazdach mieliśmy tylko przeciwnika na tafli i kibiców, a tutaj dodatkowo dochodził "gospodarz" hali. Wylana woda, bramki dziurawe, to tylko ja i Adam Rozenberg wie ile razy sprzątaliśmy 2 godziny przed meczem boks naszej drużyny i gości.

Taką atmosferę jaką kiedyś mieliśmy na A2 chcieliśmy przelać na drużynę i nam się udało.Wszyscy byliśmy wielką rodziną, pamiętam któregoś dnia Ladislav Havlik zaprosił wszystkich dwie godziny przed treningiem do siebie, zrobił śniadanie dla całej ekipy. Nie było, że ktoś mówił jesteś lepszy, jesteś słabszy, każdy był równy i oddawał serducho. 

Wiem, że nie mamy szans na PKH w tym sezonie przy tych antyspołecznikach działających przeciwko nam. Z doświadczenia wiem, że żeby robić ten hokej trzeba to czuć, a tutaj patrząc na to swoim okiem mogę powiedzieć wprost, że tamci ludzie nie czują tego sportu. Ja wiem, że w ostatnim sezonie Pana Kosteckiego widziałem na VIP-ach tylko dwa razy, jak był Pan Adam Korol i Pani Dulkiewicz na meczu. Na hali są fantastyczni ludzie którzy potrafią, ale zarządzający to zupełnie inny biegun.

Hokejowy "bakcyl".

Powiem wam jak trafiłem na hokej. Pamiętam że w '73 lub '74 w Olivii były mistrzostwa świata grupy C, to było latem, byłī dwa mecze dziennie, poszliśmy z klasą, oni po pierwszym meczu poszli do szkoły a ja zostałem. Pamiętam, że wygrała wtedy Austria, po meczu rzucili mi kij, ja go złapałem, to był taki stary, drewniany kij i tak to się zaczęło. Spodobało mi się to, patrzyłem jak buduje się drugie lodowisko - wtedy jeszcze mała hala była odkryta.

Na poważnie kibicować zacząłem w połowie lat 90. na początku siedziałem u góry, na sektorze A7 przez długi czas. Potem trafiłem na sektor A2, gdzie przez 3 sezony siedziałem w ostatnim rzędzie. Potem był jakiś mecz, bramka, duża radość i ja spadłem cztery czy pięć rzędów w dół, właśnie wtedy złapała mnie Alicja. Powiedziała, że mnie kojarzy, bo się widywaliśmy często itd, no i od tego momentu siedziałem już niżej na A2. Chłopaki zaczynali coraz lepiej grać, dużo ludzi przychodziło, trzeba było być półtorej godziny przed meczem żeby mieć miejsce. Później założyliśmy Stowarzyszenie Przyjaciół Stoczniowca, ale wcześniej jeszcze kochałem sport i zostałem kierownikiem sekcji piłki nożnej na Gedanii.

Teraz jak z perspektywy na to patrzę to jest identyczna sytuacja jak przez kalkę, byliśmy piłkarzami niechcianymi, praktycznie bez boiska, dla prezesa byliśmy niepotrzebną rzeczą. Fajnie, że wtedy miasto fajnie zareagowało, pomogło nam się odłączyć od Gedanii i dostaliśmy miejsce na wybudowanie obiektów sportowych. Dzisiaj wiemy, że Gedania ma jedną z najlepszych młodzieży, około 350 ludzi.

Stowarzyszenie Przyjaciół Stoczniowca i CBA

W Stowarzyszeniu Alicja została prezesem, ja wiceprezesem. Ludzie który stworzyli obecne PKH również byli wtedy w tym naszym młynie. No i tak jakoś zrobiło się rodzinnie, chcieliśmy ubarwić jakoś ten nasz sektor. Pomyśleliśmy o flagach, pomponach, serpentynach, no dużo tego było. Składaliśmy się na to i ruszyliśmy 30 a chcieliśmy 100, więc ktoś na naszym zebraniu zaproponował, żebyśmy zrobili puszki, takie do których ludzie mogliby wrzucać pieniądze. Na pierwszym meczu, to była niedziela, puściliśmy je chyba cztery i do dziś pamiętam że zebraliśmy 212,20 PLN, pamiętam, bo była to dla nas bardzo ważna liczba. No i cieszyliśmy się, że mamy pieniądze, że będzie można dalej działać.

Nasza radość nie trwała za długo, bo dwa dni później zostaliśmy, ja i Alicja wezwani do CBA na Kurkową, na 7 rano. Ala do innego pokoju, ja do innego. Nie mogliśmy spać, bo byliśmy pewni że chodziło o te nielegalne zbieranie pieniędzy, teraz to śmieszne ale wtedy baliśmy się bardzo. Wszedłem do tego pokoju, nie pamiętam numeru dokładnie ale był nieparzysty, 3 albo 5.

Tam czekała młoda pani, i pyta mnie czy ja wiem czemu tu jestem. Mówię, że się domyślam a ona, że dobrze. Spytała co zrobiliśmy z tymi pieniędzmi, a ja, że przecież jeszcze nie wydaliśmy bo zdecydowanie za krótko ale planujemy to na flagi przeznaczyć i jeszcze dołożyć. A ona na to - “To mało wam?”. A ja na to, że no tak. Wtedy ona zapytała: “A do ilu pan się przyznaje?”. No to ja, że do 212 złotych i 20 groszy. Ona: “To trochę mało, a reszta?”. A ja pytam jaka reszta. Ona wyciągnęła taką grubą kartotekę i pokazuje mi herb, u góry napis Stowarzyszenie Przyjaciół Stoczniowca, niżej logo a pod nim 5 gwiazdek i pyta mnie czy je kojarzę. No to mówię, że tak. “A skąd to macie?” No a to kolega z młyna od nas zrobił. “Ile za to wziął?” Nic, to jest przyjaźń. A ona mi na to pokazuje fakturę wystawioną na Stoczniowca przez Czarny Tulipan na kwotę 3500 złotych. Ja mówię, niemożliwe. A ona, że tak jest i co pan na to? Kazała mi się zastanowić i wyszła na 20 minut. Potem przyszedł jakiś facet, to samo od początku, a ja ciągle, że to jest absurd. Maglował mnie i wyszedł. Wróciła ta kobieta, i pyta o flagowisko, musieli być na naszym meczu bo było zdjęcie naszego sektora: “to skąd macie?”. Powiedziałem, że to długa historia a ona, żebym mówił, przecież mamy na to czas. Szyliśmy po nocach, kupowaliśmy materiał z Katowic bo był tańszy. Ona: “ile to kosztowało?” a ja że trudno określić, 700-800 PLN, każdy ile mógł tyle dal. “A co z resztą?”. Jaką resztą? I ona fakturę znów Stoczniowiec, znów Czarny Tulipan, kwota 35000 złotych. Ja miałem łzy w oczach, nie spałem całe noce bojąc się o te 212 złotych a tutaj ktoś wyciągnął takie faktury. Myśmy wtedy w stowarzyszeniu mieli składkę, po 1 zł, studenci bo 50gr a tutaj takie kwoty... Maglowali mnie dalej, straszyli, ja byłem skołowany. 

Zastanawiałem się co tam się dzieje u Ali, potem wrócił ponownie inny facet i mówi, że słyszał, że w Nowym Targu byliśmy. No to ja, że tak, a on pyta czy udana podróż. Ja mówię, wie Pan, mecz przegrany jedną bramką ale ogólnie to tak. “A w ile osób byliście?” Odpowiadam: W dwa samochody może. On: “Samochody? A nie autokary?”. I cyk faktura na wynajem autokarów dla kibiców, i pytanie: gdzie są te pieniądze?

Maglowali nas cały czas w kółko, ponad 6 godzin i potem powiedzieli, że sprawa nie jest wesoła, ktoś kłamie ale to się wyjaśni. Mieli tylko jedną prośbę, żeby dopóki sprawa się nie wyjaśni o tym nie rozmawiać. Wyszliśmy z Alą na Kurkową i stwierdziliśmy, że ktoś grubo pierze pieniądze. Czekaliśmy miesiąc, dwa, rok i nic się nie działo. Sprawa została zamieciona pod dywan. Często rozmawialiśmy z Alą żeby to opisać, opowiedzieć, ale zawsze mieliśmy nadzieję, że nie będzie trzeba, że będzie dobrze.

To jednocześnie zbiegło się z tym, że sponsoring drużyny zakończyła Energa, no i wtedy Kostecki rozwiązał hokej.

Potem chcieli założyć KH Gdańsk, zaprosili Nas kibiców, spotkanie beznadziejne, wizje takie jakbyśmy mieli grać w KHL, kontrakty obiecywane jak w KHL, dla kibiców bajki jak to będzie super, a zawodnicy niestety w większości nie poradziliby sobie w pierwszej lidze. Im piękniej opowiadali tym bardziej pewni byliśmy, że to nie może się udać. No i się nie pomyliliśmy. 

Potem wiadomo, nie było hokeja w Gdańsku, ja chodziłem na amatorów i nawet zostałem pierwszym w historii kierownikiem, działałem w ekipie FCDH, trenerem był tam Roman Skutchan. 

Przygoda z PKH

Chciałbym powiedzieć o Bartku Purzyńskim i Maćku Gulczyńskim, którzy mnie namówili do tej pięknej podróży - choć ja mam nadzieje ze to jest tylko przerwa w niej.

W 2014 jeden z moich kolegów zaprosił mnie na spotkanie w Ludovisku z Bartkiem i Maćkiem. Powiedzieli, że szukają kierownika do nowej drużyny, powiedzieli swoje plany, powiedzieli wprost, że nie będą mieli pieniędzy, żeby mi płacić. Nie bajerowali, mówili uczciwie i mnie przekonali. Ja i tak za to nie chciałem żadnych pieniędzy. Dołączyłem do nich, i tak już zostałem do dzisiaj.

Ja też czasem z Adamem Rozenbergiem dokładaliśmy z własnych środków, z resztą każdy kto robił coś przy klubie do czegoś dołożył. Powiem więcej, jak zaczynaliśmy w 2014, jechaliśmy na dwumecz do Krynicy sobota/niedziela. Zatrzymaliśmy się pod Łodzią w restauracji gdzie poprzedni klub zawsze się stołował. Ja miałem dużo pieniędzy bo miałem zapłacić za to i za hotel. Chłopaki zjedli, wyszli rozprostować nogi, a ja podszedłem zapłacić. Pani prosi o dane, ja podaję, proszę o fakturę na nowy klub, ona zdziwiona - bo bardzo podobny miała już w bazie, pyta ile tego było, odpowiadam 27 obiadów a ona czy pisać tak jak zawsze 45... To są jaja. Tak jak mówię, nikt nam nie płacił, powiem za siebie co dla mnie było wynagrodzenie to była satysfakcja, że jestem komuś potrzebny, że mogę pomóc, że chłopakom jest lżej. W internecie czasem można przeczytać komentarze kibiców, że zarząd też ma swoje za uszami. Choć tych ludzi kibicami ich raczej nie można nazwać, bo nie mają odwagi się podpisać nawet imieniem i nazwiskiem. 

Krążki i szczury.

Janek pisze o brudzie i syfie, słuchajcie... Pierwsze dwa lata myśmy mieli kantorek 2 na 2 metry, między dwiema halami, połowę zajmował tam prysznic, były szczury, a dziury w ścianach wypełnialiśmy krążkami, które wymienialiśmy jak były przegryzione. I tak to wyglądało. Potem dwa lata mieliśmy dwa pokoje, a ostatnie dwa lata to już tylko jeden. Ja, Adam, Aneta, dwójka trenerów, sprzęt, czasem prezesi przychodzili, wszystko tam było.

Dodatkowo za każdym razem na godzinę przed i po meczu musieliśmy rozkładać wszystkie reklamy, przedłużacze, suszarki i materiały promocyjne bo gospodarz hali nie godził się na zostawianie ich w widocznym miejscu.

Wszyscy na hali starali się Nam pomagać. Ale jeśli chodzi o zarząd GKS Stoczniowca to nie, nigdy. Ludzie na hali starali się pomagać, bezinteresownie, często na zasadzie "tylko nie mówcie nikomu". Jeśli chodzi o szatnię, to my z Adamem sami kupiliśmy wykładzinę, sami robiliśmy wszystkie szafki, haczyki, nazwiska, GKS Stoczniowiec NIC nie zrobił. Był filmik z 50 lecia Hali Olivia i jaka szatnia jest pokazana? No nasza, za inne się wstydzą. Prysznic w tym sezonie działał jeden, dzielony z młodzikami, no patologia.

Przez 20 lat nic się nie zmieniło - dokładnie tyle lat temu byłem na ślizgawce, w tym sezonie graliśmy na niej pierwszy mecz z SMS i tak samo, przez te 20 lat, z dachu na boksy zawodników kapie woda. Chłopaki jeszcze nie wyszli na pierwszą zmianę a już są przemoczeni od tej wody. 

Wieczne wymówki.

Wielokrotnie były zgłaszane problemy z lodem i halą, z tym że płacimy gigantyczne pieniądze za coś, co nas nie satysfakcjonuje. Ja myślę, że to dwa lata temu wykluł się pomysł tego “przewrotu w białych rękawiczkach”, gdy podczas meczu z Tychami, przy pełnej hali włodarze obiektu zobaczyli, że ludzie chcą przychodzić na hokej, ale nie pod szyldem Stoczniowca. To wszystko zaczęło się od takich drobnych rzeczy jak to, że rolba potrafiła w trakcie przerwy meczu pojechać na ślizgawkę bo ona była ważniejsza od meczu ekstraligi. 

Zawsze Pan Kostecki mówi, że to nie jego wina, to lekarz, to prawnik, to rolbista, to mgła, to za ciepło, zawsze miał wymówkę. Po naszych uwagach prawie zawsze następowała krótka poprawa, a potem wszystko wracało do “normy”. Ja osobiście nigdy nie odczułem żadnych miłych gestów od strony zarządu klubu GKS Stoczniowiec przez cały okres działania PKH. Nawet takie sytuacje jak płatny parking dla hokeistów którzy zostawili swoje samochody kiedy zbierali się na mecz wyjazdowy o 4 rano. I dopóki to nie zostało uregulowane - płacili za to jak za zboże.

Prezes Kostecki chwali się, jak to fenomenalnie on szkoli młodzież, ja mam z nimi do dzisiaj kontakt, oni w rozmowach przyznają, że dobrze, że się za niego bierzemy, że czas najwyższy. Chociaż jak widać na razie miasto nic nie robi. Ta hala to obecnie zgniłe jajo dla tego miasta. Ja mam kontakt z wieloma zawodnikami i nie znam żadnego który pozytywnie mówi o Panu Kosteckim.

Problem z halą i budżetowaniem z miasta jest taki - nawet gdyby miasto dało Nam, klubowi, ten milion złotych o których wspominał Janek, to jestem się w stanie założyć, że 950 tysięcy z tego zabierze prezes Kostecki. Tak naprawdę to dalibyśmy mu pieniądze miasta, a tak naprawdę nasze - bo przecież każdy z Nas tutaj płaci podatki. W zeszłym roku zaległości wobec klubu GKS Stoczniowiec były większe, ale wtedy wiedzieliśmy na jakich warunkach ma być nam udostępniona hala. A dzisiaj nie wiemy nic, bo zostaliśmy zablokowani kwotą, która z perspektywy profesjonalnego sportu jest po prostu śmiesznie niska. Prowadząc gospodarstwo domowe musisz wiedzieć ile musisz wydać na konkretne rzeczy, bez tego nie jesteś w stanie np. kontraktować nowych zawodników. I to jest normalna sytuacja co zrobił Nam prezes Kostecki? 

Ten sam prezes mówi, że im, jako klubowi się należy awans do ekstraligi, ale jednocześnie chce by Ci młodzi ludzie “ograli się” z seniorskim hokejem. W drugim roku działalności PKH nasz klub awansował uczciwie. W pierwszej lidze były tylko dwie drużyny, decydowała seria meczów między nimi. W przypadku drużyny GKS-u, nikt nie mówi o awansie - liga jest zamknięta, jest tylko dzika karta. Ja szanuje tych młodych chłopaków, ale mają za małe doświadczenie by w takim składzie występować w ekstralidze, żal mi tych chłopaków, bo szykują się wyniki dwucyfrowe. Chyba każdy trener wie, że do drużyny ekstraligi wprowadza się 3-4 młodych zawodników, a resztę drużyny opiera się na zawodnikach doświadczonych - tutaj jest odwrotnie, mają 20 młodych zawodników i Josefa Vitka grającego z Mateuszem Rompkowskim. Ja - mimo wszystko - tym chłopakom życzę jak najlepiej, temu klubowi może trochę mniej.

Będę chodził na mecze, ale nie będę dopingował tej drużynie. Kocham hokej, i chce go oglądać. Będę przychodził na mecze, gdzie grają drużyny w których występują zawodnicy z Gdańska. Gryzie mnie to, że będę musiał wydać pieniądze na bilet, które to trafią do kieszeni prezesa Kosteckiego.

Dlatego dziś głośno, bardzo głośno wołam - Miasto obudź się! Miasto Nam bardzo pomogło do tej pory, ale na ten moment przegraliśmy w nierównej walce. Plany na ten nadchodzący, spisany przeze mnie na straty sezon, były ambitne. Przy mniejszym ze względu na koronawirusa budżecie i założeniu, że stawki lodu będą takie same, widziałem nazwiska z którymi się rozmawia - skład byłby lepszy niż w zeszłym sezonie. Po raz pierwszy mieliśmy szansę w Naszych barwach zobaczyć zawodnika z Finlandii. Niestety nie udało się, może zobaczymy to za rok, może za dwa.

Ludzie chcieli tu grać. Informacja poszła na całą Polskę, jaka jest u Nas atmosfera w drużynie. Zawsze wszyscy którzy tu przyjeżdżali zawsze zachwalali atmosferę panującą na hali, a potem zgodnie dodawali: “Szkoda, że nie gracie u siebie”.

Żal mi części chłopaków z Naszej drużyny którzy nie znajdą sobie już innego klubu i pójdą do GKS Stoczniowca. Kochają hokej, chcą grać, to jest ich praca. I ja ich rozumiem. Choć w naszym klubie to nie była tylko praca - to była radość.

Przyszłość

Moim zdaniem jedyną opcją jest żeby ktoś z miasta wyszedł i powiedział wprost, że taka i taka umowa jest podpisana i albo ją rozwiązujemy albo trzeba przyspieszyć budowę nowego lodowiska. Już w 2011 roku było tak, że miasto do zarządu GKS chciało wprowadzić swojego człowieka żeby zrobić audyt hali i klub nie wyraził zgody. I to jest ewenement, że hala jest miejska ale nie można zrobić audytu. 

Myślę, że PKH nigdy nie wystartuje już w Olivii, albo wystartuje dopiero jak nie będzie Kosteckiego. Zrobiliśmy dobre podwaliny pod start w kolejnym roku, bo miasto na razie nie odpisuje. Jak ja to widzę tak, że potrzebujemy nowego lodowiska, ale jednocześnie nie takie na 300 osób - to musi być minimum 900-1300 żeby miało jakikolwiek sens. I szkoła w okolicy, w której mogą się Ci młodzi ludzie szkolić, bo chcemy budować nowe pokolenie hokeistów.

Ja w to wierzę, że nasze drogi hokejowe się nie rozchodzą. Marzy mi się, żeby wszyscy kibice na trybunie zasiedli z transparentem “PKH będzie dobrze, Wy tu wrócicie, my czekamy na Was”

Alu, napisałem to wszystko dla Ciebie, bo zawsze chcieliśmy to napisać, a ja byłem Ci to winny. Wiem, że to czytasz i jesteś ze mnie dumna. 

Krzysztof “Kris” Mieliński

kierownik techniczny

LOTOS PKH Gdańsk

Using Format